TUFF ENUFF ''SUGAR DEATH AND 222 IMPERIAL BITCHES'' (2014)
Dodane przez muzol dnia 15.10.2014
Czy ktoś jeszcze pamięta dwa poprzednie krążki polskiej formacji Tuff Enuff? Te wydawnictwa sporo namieszały w drugiej połowie lat 90-tych. Potem jednak zespół, na długie lata, zniknął z pola widzenia. Na szczęście muzycy podjęli decyzję o powrocie do czynnej działalności. Efektem tego jest najnowszy album o intrygującym tytule ''Sugar death and 222 Imperial Bitches.''


Treść rozszerzona
Czy ktoś jeszcze pamięta dwa poprzednie krążki polskiej formacji Tuff Enuff? Te wydawnictwa sporo namieszały w drugiej połowie lat 90-tych. Potem jednak zespół, na długie lata, zniknął z pola widzenia. Na szczęście muzycy podjęli decyzję o powrocie do czynnej działalności. Efektem tego jest najnowszy album o intrygującym tytule ''Sugar death and 222 Imperial Bitches.''



Ptaszki ćwierkają i nagle dzwonek do drzwi... Zaraz potem mocny metalowy kopniak w postaci ''R U Tuff''? Galopujący rytm, cięte gitaorwe riffy i wypluwający swe płuca wokalista. Czad na miarę Pro – Pain! Nieco spokojniej robi się w dość przebojowym ''Suicidal girl'' z nośnym refrenem (dla odmiany zaśpiewanym po polsku). Ten podział na ''czyste'' i ''growlujące'' wokale daje naprawdę ciekawy efekt. Zaskakuje utwór ''Jedna myśl'' głównie za sprawą tekstu o dość filozoficznej wymowie. Muzycznie mamy do czynienia z czymś na kształt alternatywnego metalu.

Czad wraca w rozpędzonym ''Pig head'' w którym słychać wyraźnie wpływ Motorhead. Oczywisćie Tuff Enuff proponują własne spojrzenie na twórczość Lemmy'ego i spółki. Wątki filozoficzne i egzystencjalne powracają w ociężałym ''Kto błaznem, a kto królem jest?'' W słowach ''Wszystko już było, nawet ten wers'' Tuff Enuff jednak pozwala sobie na dawkę ironii. Całości dopełnia orientalna gitarowa solówka. ''New paradise'' i Sunday morning'' (zaraźliwy refren ''It's gonna kill me'') to bardzo motoryczne, kompozycje, które na pewno świetnie się sp[rawdzi na koncertach. W ''I'm your conscience'' w Tuff Enuff miesza nu metal z elementami death metalu.

Dość osobliwie brzmi w tym zestawie cover ''What a wonderful world'' mistrza Luisa Armstronga. Muzycy zrobili z tej słynnej ballady taką beztroską, punkowa piosenkę. Na koniec agresywny ''Wróć do korzeni.'' Wykrzyczany refren może kojarzyć się z pewnym kawałkiem Sepultury. Jakim? Posłuchajcie i oceńcie sami. Taki ciekawy przykład muzycznej parafrazy...

Płyta nie jest długa, ale zawiera solidną porcję ciekawej i zróżnicowanej muzyki. Ci, co słyszeli już wcześniej Tuff Enuff na pewno nie będą zawiedzeni. Nowi słuchacze przekonają się, że polskie zespoły metalowe wcale nie muszą mieć kompleksów wobec zagranicznych wykonawców.