FISH - RELACJA Z WROCŁAWSKIEGO KONCERTU (15-10-2014), ETER
Dodane przez muzol dnia 17.10.2014
Ostatnio widziałem Fisha jakieś 6 lat(!) temu, gdy promował na koncertach album ''13th Star.'' Dlatego też z niecierpliwością czekałem na nową płytę i promujące ją występy. Artysta długo kazał nam czekać na swoje najnowsze dzieło ''Feast of consequences.'' Na wrocławskim koncercie Fish, wraz z czterema znakomitymi muzykami, zaprezentował niemal w całośći materiał ze swego nowego wydawnictwa. Oczywiście, wokalista nie zapomniał o innych piosenkach (w tym z repertuaru Marillion).


Treść rozszerzona
Ostatnio widziałem Fisha jakieś 6 lat(!) temu, gdy promował na koncertach album ''13th Star.'' Dlatego też z niecierpliwością czekałem na nową płytę i promujące ją występy. Artysta długo kazał nam czekać na swoje najnowsze dzieło ''Feast of consequences.'' Na wrocławskim koncercie Fish, wraz z czterema znakomitymi muzykami, zaprezentował niemal w całośći materiał ze swego nowego wydawnictwa. Oczywiście, wokalista nie zapomniał o innych piosenkach (w tym z repertuaru Marillion).



Występ rozpoczęło niesamowicie klimatyczne, pełne ciepłych dźwięków ''Perfume river.'' Ta rozbudowana i wielowątkowa kompozycja (niezwykle rytmiczna część akustyczna piosenki) świetnie wprowadziła w nastrój całego koncertu.. Na umieszczonym z tyłu sceny ekranie były wyświetlane obrazy oraz filmy, które doskonale ilustrowały wymowę poszczególnych kompozycji.

Gorącą atmosferę wieczoru jeszcze bardziej podniósł niemal hard rockowy ''Manchmal.'' Utwór ten zabrzmiał jeszcze mocniej niż na płycie. Dla kontrastu ''Arc of the curve'' przyniósł więcej spokoju i muzycznej melancholi. Punktem głównym wieczoru była majestatyczna, podzielona na kilka części, suita ''Highwood''. Muzyce towarzyszyły wyświetlane na ekranie, obrazy (rozsypane naboje) i fragmenty filmów dokumentalnych o wojnie. Utwór opowiada o lesie, w którym, podczas I Wojny Światowej walczyli Brytyjczycy, żołnierze z Afryki Południowej i Niemcy. Bitwa ta pochłoneła wiele ofiar, a ciał ośmiu tysięcy nigdy nie odnaleziono. Dla mnie był to najbardziej poruszajacy i magiczny fragment koncertu.

Z nowej płyty usłyszeliśmy jeszcze szybki, blues rockowy ''All loved up'', który ma spore szanse, aby stać się radiowym przebojem. Przed wykonaniem ballady 'Blind to the beautiful'' Fish wyraził swój niepokój o coraz bardziej zdegradowane środowisko. Na ekranie mogliśmy oglądać, ku przestrodze, filmy dokumntujace liczne huragany, burze, pożary.

Fani Marillion z entuzjazmem przyjęli utwór ''Slainte Mhath'' oraz krótki, ale niezwykle intensywny emocjonalnie ''Heart of Lothian.'' Bardzo ucieszyła mnie kapitalna wersja ''Incubus'' (piękne, długie gitarowe solówki!). Utwór opowiada o wampirze, który dręczy kobietę. Cała ta przerażająca historia została również zilustrowana krótkim, czarno – białym filmem w konwencji horroru. Trochę rozczarowało wykonanie ''Vigil'' – w wyniku obniżenia tonacji utwór ten stracił swą dawną magię. Nieco złe wrażenie szybko zostało zatarte za sprawą przebojowego ''Big wedge.'' Tym razem na ekranie wirowały w kosmosie 100 - dolarowe banknoty. Na bis chóralnie odśpiewany przez fanów ''Company.''

Dopisała akustyka Eteru – brzmienie było czyste, selektywne i na optymalnym poziomie głośności. Sam Fish często zachęcał publiczność do rytmicznego klaskania i podnoszenia rąk. Podczas ''Company'' wykonał nawet popisowy taniec z flagą. Pomimo upływającego czasu jego charakterystyczny głos i charyzma nadal przykuwają uwagę. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać na kolejny koncert Fisha w Polsce.