TOY DOLLS CZYLI PUNK NA WESOŁO - RELACJA Z KONCERTU
Dodane przez muzol dnia 18.10.2014
Na koncert trzech wesołych punków z Toy Dolls czekałem z dużą niecierpliwością. No i wreszcie się udało! Odlotowe trio zagrało wczoraj koncert we wrocławskim klubie Alibi. Przez półtorej godziny wykonali wszystkie swoje najważniejsze przeboje z bogatej dyskografii. Dopisało dobre, pełne dynamiki brzmienie i niezawodna publiczność.


Treść rozszerzona
Na koncert trzech wesołych punków z Toy Dolls czekałem z dużą niecierpliwością. No i wreszcie się udało! Odlotowe trio zagrało wczoraj koncert we wrocławskim klubie Alibi. Przez półtorej godziny wykonali wszystkie swoje najważniejsze przeboje z bogatej dyskografii. Dopisało dobre, pełne dynamiki brzmienie i niezawodna publiczność.



Supportem była rodzima fomracja Leniwiec. Twórczość grupy to dość ciekawa mieszanka punka, ska i reggae. Poza klasycznie rockowymi instrumentami muzycy sięgali po saksofon (wokalistka Agata), trąbki, a nawet akordeon. W koncertwoej setliście znalazły się, przede wszystkim, kompozycje z albumu ''Rozpaczliwie wolny. Piosenki Edwarda Stachury''. Nie zabrakło też utworów z długiej, 20 -letniej historii zespołu.

O 21.00 na scenie pojawili się Toy Dolls w swoich kolorowych mundarkach i krawatach. Cały występ był od samego początku do końca naładowany niesamowitą energią. Na dzień dobry szybki ''Fiery Jack'' oraz oparty na folkowej melodi ''Bug.'' Rock'n' rollowy klimat doskonale przywołały ''The death of Barry The Roofer'', dynamiczny ''Idle gossip'' oraz ''Wipe out'' z efektem ''obracających się wkoło'' gitar. I tak już gorącą amtosferę skutecznie podgrzały: ''Bless you my son'', bluesowy ''Olga...I can' t'' oraz ''My girlfirend's Dad's a vicar'', kojarzący się ze stylistyką AC/DC.

Muszę przyznać, że jak na swoje lata muzycy są nie tylko w świetnej formie muzycznej ale i fizycznej. Biegali, skakali i bawili osobliwymi układami choreograficznymi. Gitarzysta i wokalista Michael ''Olgar'' Algar cały czas wygląda tak jakby miał ze 20 lat. Z kolei jego charakterystyczny głos idealnie pasowałby do jakiejś kreskówki. Poza muzyką były też specjalne efekty: spadające na publiczność confetti, sztuczny śnieg(!) w ''Xmas.''

Większość fanów ruszyła w gorące pogo – ja jednak wolałem spokojnie delektować się koncertem z bezpiecznej odległości. Najlepsze momenty wieczoru? Genialne wykonanie ''Toccaty'' czyli punkowa interpretacji słynnej kompozycji Bacha. Myślę, że sam mistrz były zadowolony. Nie sposób było ustać w miejscu przy wesołych dźwiękach ''Nellie the elephant'', ''Harry cross.'' czy też hymnu zespołu ''She goes to Finos.'' Widać, że Toy Dolls ma naprawdę wielu wiernych fanów w Polsce, którzy ochoczo śpiewali większość tekstów.

Koncert Toy Dolls przeszedł do historii, a ja cały czas mam ochotę na jeszcze. Kto by pomyślał, że trzech facetów może narobić tyle hałasu i poderwać wszystkich do punkowego szaleństwa. Punk's not dead!