SYLWESTER WE WROCŁAWIU 2014/15 - RELACJA
Dodane przez muzol dnia 02.01.2015
Jak co roku, z wielką niecierpliwością, czekałem na kolejne super – hiper widowisko: sylwestrowa impreza we Wrocławiu. Zasiadłem więc przed telewizorem i włączyłem odpowiedni program. Jak było? Szczerze mówiąc, dość średnio.



Treść rozszerzona
Jak co roku, z wielką niecierpliwością, czekałem na kolejne super – hiper widowisko: sylwestrowa impreza we Wrocławiu. Zasiadłem więc przed telewizorem i włączyłem odpowiedni program. Jak było? Szczerze mówiąc, dość średnio.



Radosna twórczość ''nowych'' Piersi jakoś do mnie nie przemawia - może poza imprezowym ''Będzie się działo...'' To już nie jest ten sam zespół, co kiedyś… Ale najgorsze miało dopiero nadejść...Tragicznie wypadły Margaret i Natasza - panie ładnie wyglądają, ale głosu nie mają... Bajm zagrał na poziomie, ale bez większych rewelacji. Beata Kozidrak udowodniła, że nadal jest w świetnej formie wokalnej. Jak mało która polska wokalistka pokazała, że kapitalnie potrafi nawiązywać kontakt z publicznością. Najlepiej słuchało się klasycznych już przebojów Bajmu z lat 80-tych.

Pozytywnie oceniam również występy Braci (całkiem rześka wersja ‘’Cant buy me love’’ Beatlesów) oraz Patrycji Markowskiej (mocny i pewny śpiew oraz charyzma). Podobał mi się jej wokalny duet z ojcem - widać, że muzyka łączy pokolenia! Rockowego czadu dał Perfect. Szkoda tylko, że zespół za bardzo bazuje na przebojach z lat 80-tych kosztem nowszych piosenek. Rozczarował występ Lemon – tak słabej wersji ‘’Song 2’’ z repertuary Blur już dawno nie słyszałem. Niepozorny Drupi (obecnie bardzo przypominający z wyglądu Iana Gilliana) zaśpiewał swe największe przeboje z ponad 30 – letniej działalności twórczej! Mimo upływu lat i nieco drżącego głosu artysta jest w zadziwiająco dobrej formie.

Edyta Górniak czarowała swym śpiewem, ale jej nowej utwory mają się nijak do klasycznych nagrań z początku kariery. Poza tym nasza diva za bardzo gwiazdorzy - czyżby polska wersja Whitney Houston???:-) Sylwestrowa kreacja Edyty okazała się nazbyt ''przyciasna.’’ Ah, i jeszcze należy wspomnieć o połowie duetu Modern Talking. Wrócił wspomnień czar, a większość dziewcząt pod sceną zapewne mdlała z wrażenia. Fakt, że artysta śpiewał głównie z playbacku tym bardziej obniża artystyczną wartość tego występu. Złe wrażenie skutecznie zatarł występ Bo Sarisa - autora hitu AD 2014 - ''She's on fire.''

Dobrze wypadł Marek Piekarczyk, choć znacznie bardziej mi się podobała jego interpretacja ''Whole lotta love'' niż toporne ''Satisfaction.'' Koncert Afromental jakoś mi umknął - widać nie było to nic ciekawego:-) Podobnie było w przypadku przereklamowanego Pectus - nawet utwór o ''Barcelonie'' nie pomógł. Rafał Brzozowski nie wywołał u mnie żadnych emocji. Ot taki miły i sympatyczny wokalista jakich w Polsce wielu.

Dość przekonująco zagrali Bracia ( jednak zabrakło mi w ich graniu większej drapieżności). Nigdy nie zrozumiem fenomenu Donatana i Cleo??? Dla mnie kicz pierwsza klasa... Dobrze, że zaprezentowano na scenie alternatywną, kabaretową wersję hitu ‘’My Słowianie’’ z ubranymi w stroje ludowe starszymi paniami (brawo dla tej, co ubijała masło!). Oczywiście żaden artysta nie wystąpił ‘’bez obstawy’’ w formie baletu – wyginające śmiało ciała tancerki wprost epatowały zmysłowością i seksapilem. Kabaretowe wstawki między występami poszczególnych artystów były beznadziejne – humor na poziomie przedszkola.

Irytowały mnie denerwujące, pulsujące światła z tyłu sceny, które skutecznie rozpraszały uwagę. Z prowadzących koncert podobali mi się jedynie Halina Mlynkova oraz młody Musiał. Pani Kurdej -Szatan miał kiczowatą sukienkę (wyglądała tak, jakby wróciła do lat przedszkolnych). ''Nieziemsko uroczy'' Tomasz Kammel, swoim skrzeczącym głosem, zabawiał publiczność okrzykami i drętwymi zapowiedziami. Znany z serialu ‘’N jak Nuda’’ (przepraszam ‘’M jak miłość’’) Marcin Mroczek uczył tańczyć ludzi – między innymi debilnej Makareny. Tak się rozochocił, że czasami miałem wrażenie, że zaraz zacznie śpiewać. Na szczęście tak się nie stało.

Podsumowując - po raz kolejny okazało się, że znacznie ważniejsza jest forma, a nie muzyczna treść. Ludzie wysyłali masowo smsy i tym samym nabijali kabzę ‘’biednej’’ telewizji publicznej…. A Pan z radia Zet pławił się w banknotach niczym disneyowski Sknerus McKwacz. Doprawdy żałosne przedstawienie. Ogólnie nie było aż tak tragicznie – myślę jednak, że spora część ludzi oczekuje czegoś na znacznie wyższym poziomie artystycznym. A może się mylę?

Galeria zdjęć z portalu Wrocław (Wroclove):
Fotorelacja