ANATHEMA 11.06.2004, klub W-Z we Wrocławiu
Dodane przez pcmedio dnia 18.03.2009
Koncert rozpoczął się około 19.15.Po nieco przydługim intro zespół pojawił się na scenie, by wykonać „Shroud of false” i, zaraz potem ,,Fragile dreams” z ,,Alternative 4”.Wprawdzie na samym początku Vincent miał problemy z gitarą, ale później było już znacznie lepiej. Anathema uzyskała dobre, selektywne brzmienie, chociaż czasami śpiew ginął w gęstej, gitarowej zawiesinie.
Treść rozszerzona
Koncert rozpoczął się około 19.15.Po nieco przydługim intro zespół pojawił się na scenie, by wykonać „Shroud of false” i, zaraz potem ,,Fragile dreams” z ,,Alternative 4”.Wprawdzie na samym początku Vincent miał problemy z gitarą, ale później było już znacznie lepiej. Anathema uzyskała dobre, selektywne brzmienie, chociaż czasami śpiew ginął w gęstej, gitarowej zawiesinie.

Zespół skoncentrował się na promowaniu muzyki z ostatniej płyty ,,A natural disaster”, ale nie zapomniał o swojej przeszłości. Tajemniczy „Sleeples” z pamiętnego debiutu oraz gorący przyjęty przez publiczność ,,Dying wish” oparty na quasi folkowym motywie dostarczyły wielu niezapomnianych wrażeń. Zabrzmiał też jeden ze sztandarowych „hitów” grupy- „Angelica”.

Ciekawy był zabieg łączenia ze sobą poszczególnych utworów w jedną, spójną całość(tak jak miało to miejsce na płytach studyjnych).Dobrym na to przykładem był utrzymany w duchu Pink Floyd „Forgotten hopes” i następujący po nim instrumentalny „Destiny is dead”, a także bazujący na klawiszach i pulsującym rytmie „Balance” i „Closer” z nowej płyty. Wspaniale zabrzmiał zamykający część oficjalną „Flying” z płaczliwą gitarą w finale. Nie zabrakło też dynamicznych, zagranych z metalową furią, utworów, jak wspomniany „Dying wish”, przebojowy „Empty”, niepokojący „Panic” i oparty na przyspieszającym rytmie „Judgement”. Przeplatanie się spokojnych, balladowych kompozycji takich jak „Pressure” czy melancholijny „Release”, z dynamicznymi- w moim odczuciu- korzystnie wpłynęło na dramaturgię całego występu.
Mocnym punktem koncertu było uduchowione wykonanie „One last Goodbye”, utworu poświęconego zmarłej matce braci Cavanagh.

Nie zabrakło też niespodzianek-pod koniec pierwszej części występu Anathema zagrała filmową wersję „Empty spaces” Pink Floyd, zacytowała „Black Sabbath” w trakcie wykonywania „Dying wish”, a na samym końcu zaimprowizowała „Albatros” Fleetwood Mac! Vincent chwalił gorącą reakcję polskiej publiczności, która, nie pozostając mu dłużna, śpiewała prawie wszystkie teksty utworów. To był niezwykle udany i długi wieczór (prawie dwie godziny progresywno-metalowej muzyki!).Oby więcej takich koncertów (i oby częściej).