THE CASUALTIES I SEDES - RELACJA Z KONCERTU
Dodane przez muzol dnia 07.10.2015
Wczorajszy wieczór we wrocławskim klubie Alibi w całości należał do fanów muzyki punk. Na scenie pojawiły się dwie grupy: wrocławska Sedes (działająca od 30 lat!) oraz The Casualties prosto z Nowego Jorku. Obie formacje dały porywające i bardzo energetyczne koncerty.


Treść rozszerzona
Wczorajszy wieczór we wrocławskim klubie Alibi w całości należał do fanów muzyki punk. Na scenie pojawiły się dwie grupy: wrocławska Sedes (działająca od 30 lat!) oraz The Casualties prosto z Nowego Jorku. Obie formacje dały porywające i bardzo energetyczne koncerty.

The Casualties


Tuż po 20.00 na scenie pojawili się ‘’starsi panowie’’ z zespołu Sedes. Z głośników popłynęły dźwięki ‘’Marsza żałobnego’’ Szopena i muzyczny temat Dartha Vadera z ‘’Gwiezdnych Wojen.’’ Trzeba przyznać, że mimo upływu lat muzyka Sedesu cały czas ma wielką silę wyrazu i witalność. Trio postawiło na krótkie, 2- 3 minutowe kompozycje oparte na prostych i wyrazistych riffach oraz motorycznej grze sekcji rytmicznej.

Koncert trwał niecałą godzinę i zawierał wszystkie największe ‘’przeboje’’ zespołu. Szczególnie podobały mi się wykonania takich utworów jak: kultowego ‘’Nie dotykajcie mnie’’, antysystemowego ‘’Anarchiści’’ czy też beztroskiego ‘’Jabola.’’ Najbardziej gorąco zostały przyjęte dwa wielkie hymny: ‘’K... mać’’ oraz ‘’Wszyscy pokutujemy.’’ Miło słuchało się utworu ‘’Lechu’’, z dowcipnym tekstem o prezydencie Lechu Wałęsie. Podsumowując – polski punk rock ma się dobrze!

Punktualnie o 21. 30 na scenę wkroczyli The Casualties. Pod sceną od razu zrobiło się tłoczno – dawno już nie widziałem tylu efektownych irokezów na głowach. Fani ruszyli w wariackie pogo i chóralnie śpiewali refreny niemal wszystkich piosenek. Zespół przedstawił szybką odmianę punka czasem podchodzącą nawet pod metal.

W pewnym momencie wokalista zrobił mini wykład o zjawisku zwanym disco punk. Jako muzyczny przykład posłużył początkowy fragment ‘’Run to the hills’’ Iron Maiden. Zespół oddał też hołd legendarnym The Ramones oraz Motorhead. The Casualties mieli bardzo dobry kontakt z publicznością – wokalista zachęcił też ludzi do zabawy w ‘’wojnę kogutów.’’ Polegało to na tym, że jedna osoba wchodziła na kark sąsiada i ‘’popychała’’ swoich przeciwników. Zwycięzca otrzymywał darmowe piwo, pamiątki od zespołu oraz (podobno) 1000 pesos.

Atmosfera była naprawdę gorąca zwłaszcza przy dźwiękach ‘’Death bomb’’, ‘’American justice’’ czy też hymnie o wymownym tytule ‘’F… you.’’ Cała istota punka rocka. Finał występu był naprawdę okazały – The Casualties zaprosili fanów na scenę – zrobiło się więc bardzo tłoczno. Rzadko kiedy widzi się takie porozumienie między publicznością a zespołem.

Szkoda, że zespół nie zdecydował się na bisy…. Pozostało lekkie wrażenie niedosytu. Klub Alibi to idealne miejsce na tego typu koncerty. Dopisała akustyka (choć w przypadku The Casualties gitara basowa była za bardzo wysunięta ‘’do przodu’’). Punk bynajmniej nie umarł i cały czas ma się dobrze.