ZANDERHAUS ''36 I 6'' (1997)
Dodane przez muzol dnia 30.05.2016
Czy istnieje sprawdzony przepis na dobrą płytę rockową, która na pewno odniesie sukces? Wydawałoby się, że wystarczy charyzmatyczny wokalista, doświadczeni muzycy i przebojowe kompozycje. Tylko czy ten przepis zawsze się sprawdza? W praktyce okazuje się, że niestety nie, a płyta "36 i 6" jest najlepszym tego dowodem.


Treść rozszerzona
Czy istnieje sprawdzony przepis na dobrą płytę rockową, która na pewno odniesie sukces? Wydawałoby się, że wystarczy charyzmatyczny wokalista, doświadczeni muzycy i przebojowe kompozycje. Tylko czy ten przepis zawsze się sprawdza? W praktyce okazuje się, że niestety nie, a płyta "36 i 6" jest najlepszym tego dowodem.


Debiutancki, i przy tym jedyny krążek zespołu Zanderhaus, zawiera 13 kompozycji utrzymanych w klimacie dość ciężkiego, aczkolwiek melodyjnego rocka. Utwory charakteryzują się licznymi partiami instrumentów klawiszowych oraz wyraźnymi, choć niezbyt szybkimi riffami gitarowymi. Można więc śmiało powiedzieć, że jest to rodzaj grania strawny praktycznie dla każdego słuchacza komercyjnej stacji radiowej. Liderem zespołu jest gitarzysta Piotr Zander, wcześniej występujący w legendarnej grupie Lombard, a wokalistą Janusz Radek. Teksty utworów zostały napisane przez Andrzeja Mogielnickiego.

Płyta swojego czasu była promowana w mediach utworami "Do Ciebie wciąż płynę", "Byleś była moja" oraz "Brzydkie dzieci". O ile pierwszy z wymienionych był trafnym wyborem, o kolejnych nie można już tego powiedzieć. Nie są to złe piosenki, jednak na tle innych z albumu wypadają dość słabo. "Byleś była moja" charakteryzuje się prostotą, przebojowością, lecz po kilku przesłuchaniach się nudzi. "Brzydkie dzieci" to nieco spokojniejszy, balladowy utwór, rozpoczynający się łagodną solówką na gitarze akustycznej. Pomimo ciekawego tekstu, idealnie pasującego do warstwy muzycznej, nie ukazuje on w żadnym stopniu potencjału tkwiącego w członkach zespołu.

Osobiście uważam, że "36 i 6" to idealny dowód na to, że źle dobrany zestaw singli może zaprzepaścić wypromowanie naprawdę dobrej płyty. Jestem przy tym ciekaw, czy zespół bardziej przekonałby słuchaczy takimi utworami jak "C.D.N.", "My, ludzie z Atlantydy", tytułowy "36 i 6" albo "Fantom". Ostatni z wymienionych postrzegam jako najłatwiej wpadający w ucho i najbardziej przebojowy utwór na tym wydawnictwie. Szkoda, że płyta przeszła bez większego echa wśród słuchaczy. Mogło być lepiej.

Grzegorz Łamasz