ANTIMATTER - RELACJA Z WROCŁAWSKIEGO KONCERTU
Dodane przez muzol dnia 03.06.2016
Na koncert Antimatter czekałem z wielkim zaciekawieniem. Dawno już nie widziałem zespołu na żywo, zwłaszcza w rockowej odsłonie. Ich nowa płyta ‘’Judas table’’ zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przed główną gwiazdą wieczoru wystąpiły dwie polskie grupy: krakowska Nonamen oraz gdyńska Tranquilizer.


Treść rozszerzona
Na koncert Antimatter czekałem z wielkim zaciekawieniem. Dawno już nie widziałem zespołu na żywo, zwłaszcza w rockowej odsłonie. Ich nowa płyta ‘’Judas table’’ zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przed główną gwiazdą wieczoru wystąpiły dwie polskie grupy: krakowska Nonamen oraz gdyńska Tranquilizer.

NONAMEN

Nonamen zagrał akustyczny (!),bardzo kameralny koncert. Usłyszeliśmy między innymi: liryczne ‘’Emily’’, pełne smutku ‘’Shall I go’’ oraz premierowe ‘’Rain part 1.’’ Trzeba przyznać, że muzyka grupy w tej akustycznej odsłonie ma dużą siłę wyrazu. Emocjonalny śpiew Edyty bardzo dobrze komponował się z delikatnymi dźwiękami gitar oraz melancholijną grą skrzypiec.

TRANQUILIZER

Tranquilizer zaproponowali zupełnie odmienną stylistykę – połączenie elektroniki z rockiem gotyckim i psychodelą. Cały występ miał mroczny i dostojny nastrój. Wokalistka Luna czarowała swym głosem – po jej kreacji scenicznej widać było, że przeżywała muzykę całą sobą. Na początek niesamowita wersje ‘’Behind the scene’’ i ‘’Mask off’’, z wokalnymi eksperymentami.

Duże wrażenie zrobiło na mnie ‘’Sugar tale part 1 and 2’’. Szczególnie druga część kompozycji miała niezwykle transowy charakter, z hipnotycznym rytmem i zmysłowym tańcem Luny. Klimat jak z występów Dead Can Dance! Szczególnym momentem występu było zaproszenie na scenę Micka Mossa i wspólne wykonanie ‘’jedynki’’ z epki ‘’1008.’’

ANTIMATTER


Mimo faktu, że Antimatter promowali nowy album to często sięgali po starsze nagrania. Gdy tylko wybrzmiały pierwsze dźwięki ‘’Killer’’ z nowej płyty od razu poczułem, że to będzie wyjątkowy koncert. Mick Moss, grając na gitarze i śpiewając, potrafił oddać bogate spektrum emocji. Nawet nie musiał wiele mówić do licznie zgromadzonej publiczności – najważniejsza była muzyka!

Szczególnie zapadły mi w pamięć piękne, koncertowe wersje takich utworów jak: gotyckiego ‘’Paranova’’, nastrojowego ‘’Black eyed man’’, hipnotycznego ‘’Monochrome’’ czy też pełnego muzycznego dramatyzmu ‘’Can of worms.’’ Słuchając ‘’Leaving Eden’’ przez chwilę poczułem się tak, jakbym był na koncercie Anathemy – ten sam ładunek emocjonalny oraz zapadająca w pamięć melodia. Magicznym momentem wieczoru było wykonanie ‘’Wide awake in the concrete’’ – kapitalnie narastająca dynamika.



Byłem mile zaskoczony, gdy muzycy zagrali ‘’Welcome to the machine’’ z repertuaru Pink Floyd. W wykonaniu Antimatter utwór ten zabrzmiał nieco inaczej tak, że początkowo trudno było go rozpoznać. Jednak gdy Mick Moss zaśpiewał pierwsze frazy: ‘’Welcome my son!’’ - każdy już wiedział o co chodzi. W finale utworu gitarzyście udało się odtworzyć znane z oryginału syntezatorowe brzmienie. Na bis nie trzeba było długo czekać – majestatyczny ‘’Stillborn Empires’’ utwierdził mnie w przekonaniu, że Antimatter są prawdziwymi mistrzami klimatycznego grania.

Poza samą muzyką dużą rolę odegrała piękna gra różnobarwnych świateł (prawie jak na występach Pink Floyd). Wszystko to tworzyło niepowtarzalny nastrój. Na pochwałę zasługiwało też potężne i selektywne brzmienie całości. Półtorej godziny wysmakowanej muzyki rockowej na najwyższym poziomie. Koncert Antimatter na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci.