facebook


Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnie artykuły
Koncert zespołu ARMI...
Ściągać czy nie ścią...
,,Będziesz moją pani...
Piractwo fonograficzne
Richard Wright (1943...
Muzyka
Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.


Naucz się:
Jak stworzyć fenomen grozy w muzyce

Jak zdać każdy egzamin? Poznaj metody mistrzów

Jak poradzić sobie na egzaminie ze statystyki

Jak napisać merytorycznie dobrą, strukturalnie logiczną i edytorsko piękną pracę dyplomową i ją z sukcesem obronić

Jak nie powtarzać w kółko tych samych błędów w nauce języka angielskiego

W jaki sposób 1000 formuł konwersacyjnych pozwoli Ci opanować język angielski i sprawną komunikację

Angielskie przyimki (prepositions) na 1000 praktycznych przykładach, dzięki którym łatwiej je zapamiętasz

W końcu ktoś po ludzku i zrozumiale wytłumaczył, na czym polega mowa zależna (reported speech) w języku angielskim

Jak zacząć czytać szybciej i więcej, ale nie dłużej!



Baner reklamowy dodatki.odjechani.com.pl





Aktualnie online
Gości online: 2

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
Czy chciałbyś aby w serwisie MUZOL powstało forum dyskusyjne?

Tak

Nie

Nie mam zdania

O 21.30 nastąpił moment, na który czekali chyba wszyscy w katowickim Spodku – po intro w postaci chóralnie odśpiewanego przez publiczność ,,War pigs'' sabatów na scenę wkroczyli Judas Priest.Nota bene zespół ten po raz pierwszy występuje w Polsce ,,w prawie'' oryginalnym składzie(K.K.Downinga zastąpił młody,ale niezwykle kreatywny gitarzysta - Richard Faulkner).

Na dobry początek szybki i agresywny ,,Rapid fire'' – świetne światła,dobre i selektywne brzmienie(choć momentami było trochę za głośno),lasery i buchające, co jakiś czas, słupy ognia( obecne również podczas ,,Metal gods'').

,,Metal gods'' wypadł bardzo dostojnie i podniośle ,,z kroczącym'' rytmem perkusji.Rob Halford w naprawdę dobrej formie(cały czas potrafi wydać z siebie przeszywający krzyk).Na pochwałę zasługuje też nowy gitarzysta Judasów – Richard Faulkner,który nieraz błyszczał dzięki swoim efektownym solówkom.Rob mówił,że ich koncert będzie taką podróżą po muzycznej historii zespołu.

,,Heading out the highway'' zabrzmiał jeszcze bardziej potężnie niż na płycie studyjnej,a mroczny ,,Judas is rising'' jeszcze skuteczniej rozgrzał polskich fanów.Miłym zaskoczeniem było sięgnięcie przez muzyków po rzadko grany na koncertach ,,Starbreaker''.

Pierwszym mocnym punktem koncertu było kapitalne wykonanie ,,Victim of changes'' ze świetną,długą solówką Richarda Faulknera.Co ciekawe, Faulkner nawet z wyglądu bardzo przypominał długoletniego gitarzystę Judasów – K.K.Downinga.Bardzo podobała mi się środkowa,spokojna część utworu, i to oczekiwanie na powrót do głównego,gitarowego motywu przewodniego.

Kolejną ciekawostką był utwór ,,Never satisfied'' z albumu ,,Rocka rolla''.Na albumie kompozycja ta brzmi, jak dla mnie, zupełnie przeciętnie,a wersji koncertowej wypadła całkiem przekonywująco.
Duże wrażenie zrobił na mnie utwór ,,Diamond and rust'' z nastrojowym,akustycznym wstępem i motorycznym,ostrym rozwinięciem.

Po kosmicznym intro w postaci ,,Dawn of creation'' przyszedł czas na kompozycję z ostatniej płyty - ,,Propehecy''
Halford ubrany w jakby srebrną kreację,z pasją wyśpiewywał o słynnym Nostradamusie.Zrobiło się więc trochę teatralnie i majestatycznie, także za sprawą posępnych riffów gitarowych.Zaraz potem ,,Night crawler'' z mojego ulubionego ,,Painkillera'',ze świetnym motywem przewodnim.

W ,,Turbo lover'' było sporo laserów,a przebojowy perkusyjny beat i nośny refren poderwały wszystkich do metalowego szaleństwa.Utwór ten zabrzmiał zdecydowanie bardzie rockowo niż raczej popowa wersja, utrwalona na płycie ,,Turbo''.Solowe pojedynki między Tiptonem a Faulknerem naprawdę robiły wrażenie.

Kolejnym magnum opus tego koncertu było dla mnie, wspaniałe wykonanie metalowej ballady - ,,Beyond the realms of death''.
Od razy przypomniały mi się czasy, kiedy pierwszy raz słuchałem tego nagrania, mając kilkanaście lat, i towarzyszące temu emocje.

Następnie Judasi wykonali także, raczej rzadko grywany na koncertach, ,,The sentinel''.Nigdy nie lubiłem jakoś szczególnie tego utworu, więc trochę żałowałem,że muzycy nie zdecydowali się na zagranie z ,,Defenders of the faith'' moim zdaniem znacznie lepszego ,,Love bites'' czy też ,,Eat me alive''.Ale jak śpiewał Mick Jagger ,,Nie zawsze możesz mieć to czego pragniesz''...

,,Blood red skies'' wypadł zaskakująco majestatycznie, niczym metalowy hymn,zwłaszcza w części finałowej.Muzycy sięgnęli także po ,,Green Manalishi'' z repertuaru Fleetwood Mac.W wersji Priest utwór ten wypadł wyjątkowo drapieżnie.

Prawdziwe szaleństwo nastąpiło wraz z wykonaniem kolejnego metalowego hymnu w dorobku zespołu - ,,Breaking the law''.Cały tekst kompozycji został odśpiewany przez publiczność, a Halford zadowolił się rolą dyrygenta.Muzycy poszli za ciosem i po krótkim perkusyjnym intro Scotta Travisa mogliśmy się spodziewać tylko genialnego ,,Painkillera''.
Początkowo Rob miał trochę problemów z przebiciem się przez ścianę dźwięku,ale potem było już zadowalająco.To na pewno był dla mnie niezapomniany i zdecydowanie najbardziej wyczekiwany utwór tego koncertu.
Po krótkiej przerwie muzycy wykonali równie genialny ,,Electric eye'' z pomysłowym efektem komputerowego oka z tyłu sceny,raz po raz zerkającego w stronę publiczności.Czasami zastanawiałem się z niedowierzaniem czy to co widzę i słyszę dzieje się naprawdę?

Ryk silnika motoru na którym wjechał na scenę sam Rob(odziany jak przystało na metalowca w skórę z ćwiekami) mógł oznaczać tylko jedno - metalowy hymn ,,Hell bent for leather''. Kapitalne gitarowe sola duetu Tipton-Faulkner i pędząca gra sekcji rytmicznej – czy można chcieć czegoś więcej?

Nieuchronnie niestety zbliżał się koniec tego metalowego spektaklu.Usłyszeliśmy jeszcze zabójczo przebojowy ,,You've got another thing coming'' z ciekawym ,,wokalnym dialogiem'' między wokalistą, a szalejącymi fanami. Na sam finał kolejny hit w postaci ,,Living after midnight''.

Podsumowując, był to naprawdę kapitalny koncert na którym usłyszeliśmy przynajmniej po jednej kompozycji z każdego albumu zespołu.Ponadto zawodowa oprawa świetlna,lasery,efekty pirotechniczne i co najważniejsze - dobre brzmienie.Oczywiście, można narzekać,że muzycy nie zagrali tego czy innego utworu(mi osobiście brakowało ,,Touch of evil'' i ,,Hellraiser'' czy też wspomnianych wcześniej ,,Love bites'' lub ,,Eat me alive'').Pomimo tego jestem przekonany,że to wydarzenie na pewno na długo pozostanie w pamięci polskich fanów.Obok wrocławskiego występu Accept był to dla mnie,jak dotąd najlepszy metalowy koncert tego roku.
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?