facebook


Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnie artykuły
Koncert zespołu ARMI...
Ściągać czy nie ścią...
,,Będziesz moją pani...
Piractwo fonograficzne
Richard Wright (1943...
Muzyka
Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.


Naucz się:
Jak stworzyć fenomen grozy w muzyce

Jak zdać każdy egzamin? Poznaj metody mistrzów

Jak poradzić sobie na egzaminie ze statystyki

Jak napisać merytorycznie dobrą, strukturalnie logiczną i edytorsko piękną pracę dyplomową i ją z sukcesem obronić

Jak nie powtarzać w kółko tych samych błędów w nauce języka angielskiego

W jaki sposób 1000 formuł konwersacyjnych pozwoli Ci opanować język angielski i sprawną komunikację

Angielskie przyimki (prepositions) na 1000 praktycznych przykładach, dzięki którym łatwiej je zapamiętasz

W końcu ktoś po ludzku i zrozumiale wytłumaczył, na czym polega mowa zależna (reported speech) w języku angielskim

Jak zacząć czytać szybciej i więcej, ale nie dłużej!



Baner reklamowy dodatki.odjechani.com.pl





Aktualnie online
Gości online: 4

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
Czy chciałbyś aby w serwisie MUZOL powstało forum dyskusyjne?

Tak

Nie

Nie mam zdania

Jak co roku, na wrocławskim Rynku tysiące gitarzystów, pod wodzą Leszka Cichońskiego, próbowało bić Gitarowy Rekord Guinnessa. Zanim to nastąpiło na dwóch scenach pojawiło się wielu muzycznych gości. Nota bene, na tegorocznej edycji po praz pierwszy ruszyła Scena Gitarowa Przeboje Wszech Czasów (przy Pręgierzu). 1 majowy dzień przyniósł zatem wiele muzycznych atrakcji.

Jako pierwszy wystąpił naczelny rockowy skrzypek – Jelonek. Wraz z zespołem wykonał piorunującą mieszankę metalu i muzyki klasycznej. Swą energetyczną grą porwał coraz liczniej gromadzącą się na Rynku publiczność. Fani charyzmatycznego skrzypka mieli niepowtarzalną okazję, aby się wyszaleć i wyskakać (o obowiązkowym ‘’wężyku’’ nie wspomnę).

Dla kontrastu Paweł Domagała zaproponował bardziej stonowane piosenki. Oczywiście w repertuarze wokalisty znalazły się też dynamiczne kompozycje – na przykład ‘’Szczęście’’, z kapitalną, barokową solówką gitary). Muszę przyznać, że Paweł bardzo dobrze odnajduje się jako songwriter.

Po 12.40 na scenie zebrało się wielu znakomitych muzyków (między innymi wokalista LeBurn Maddox, gitarzyści Wojciech Hoffmann, Grzegorz Skawiński, Przemek Sledź, basista Mietek Jurecki). Pod wodzą Leszka Cichońskiego artyści zagrali ‘’Wild thing’’, ‘’Kiedy byłem małym chłopcem’’ (na okoliczność 10 rocznicy śmierci Tadeusza Nalepy), ‘’Smoke on the water’’ oraz ‘’Red house blues’’.

Duże wrażenie zrobił na mnie ekspresywny śpiew LeBurna Maddoxa. Świetnie słuchało się ‘’Foxy lady’’, z udziałem gitarzystki Magdaleny Czwojdy, basistki Asi Dudkowskiej i Grzegorza Skawińskiego. Nota bene, wszystkie te występy zostały zarejestrowane i będą wydane na pamiątkowej płycie DVD.

Bardzo podobał mi się dynamiczny występ Jana Bo. Lider Lady Pank zagrał z wielką pasją i hard rockową zadziornością. Poza kunsztownymi solówkami Jana Borysewicza można było też posłuchać kipiącej energią gry Wojtka Pilichowskiego.

Zaraz potem liczne grono muzyków (śpiewający Grzegorz Skawiński, Jacek Krzaklewski, węgierskie trio Egon Poka Band, Wojtek Oliński, Sebastian Riedel) wykonało ‘’Voodoo Chile’’ i autorską kompozycję Leszka Cichońskiego – ‘’Thanks Jimi.’’ Nota bene, na scenę zostali zaproszeni mistrzowie bluesowej gitary – David Price i Greg Koch.

Punktualnie o 16.00 cały Rynek zatrząsnął się w posadach – 6299 gitarzystów oddało muzyczny hołd Jimiemu Hendrixowi! A to nie był koniec muzycznych atrakcji!

KONCERTY NA PERGOLI I W HALI STULECIA


Już o 17.00, na dwóch scenach (Pergoli oraz w Hali Stulecia) rozpoczęły się po koncerty gwiazd. Uczestnicy Gitarowego Rekordu mogli dojechać dzięki specjalnie przygotowanym na tę okazję, bezpłatnym tramwajom.

PERGOLA


Jako pierwsi zagrali Acid Drinkers, którzy oddali muzyczny hołd nieodżałowanemu liderowi Motorhead – Lemmy’emu. Nota bene, ‘’kwasożłopy’’ przedstawili nowego gitarzystę, który idealnie wpasował się w stylistykę zespołu. Sypał gitarowymi solówkami jak z rękawa (naturalnie Popcorn nie dał się zepchnąć na drugi plan). Titus, jak zawsze pełen pozytywnej energii, biegał po scenie z basem niczym sam Lemmy za młodzieńczych lat.

Gdy tylko wybrzmiały pierwsze dźwięki ‘’Iron fist’’ od razy było wiadomo, że będzie głośno i mocno. Kolejne metalowe strzały w postaci ‘’Love me like a reptile’’, ‘’Overkill’’, bluesowy ‘’No class’’, ‘’Stone dead forever, czy też potężne wersje ’Sacrifice’’ i ‘’Orgasmatron’’ jeszcze bardziej rozgrzały publiczność. Napięcie sięgnęło zenitu podczas rock’n’ rollowego ‘’Botn to rise hel’’ i Acidowego ‘’Pizza driver’’, które potem zmieniło się w… ‘’Ace of spades’’.

O 18.00, w Starym Klasztorze zaczął grać Greg Koch. Miałem duży dylemat: zostać na Pergoli, czy jednak pojechać na występ artysty? Myślę, że wielu ludzi miało podobne odczucia. Ci, którzy jednak wybrali się na 18.00 do Starego Klasztoru nie mogli obejrzeć Acid Drinkers i Enter Shikari. Może jednak lepiej było zaprosić Grega Kocha do Hali Stulecia?

Występ Brytyjczyków z Enter Shikari wzbudził we mnie mieszane uczucia. Oczywiście artystom nie można odmówić umiejętności technicznych oraz niezwykle energetycznego zachowania na scenie (np wskakiwanie na wzmacniacze, demolowanie sprzętu w finale).

Mi jednak przeszkadzał nadmierny eklektyzm (praktycznie każda kompozycja była w innym stylu). Takie muzyczne ADHD. Były naturalnie ciekawe momenty – na przykład połamany rytmicznie ‘’Sorry you’re not a winner’’. Niemniej jednak jako całość koncert Enter Shikari nieco mnie rozczarował.

HALA STULECIA


Byłem za to mile zaskoczony występem Lacuny Coil. Grupa zaprezentowała mroczny image znany z ostatniej płyty ‘’Delirium.’’ Upiorne makijaże, białe kitle zaplamione krwią naprawdę miały dużą siłę wyrazu. W zespole zawsze podobał mi się duet Cristina Scabbia i Andrea Ferro. Wokaliści świetnie nie nawzajem uzupełniali.

Lacuna Coil wykonała sporo utworów z nowej płyty – ‘’Delirium’’, mroczny ‘’My demons’’, moje ulubione ‘’House of shame’’, ‘’Downfall.’’ Byłem pod wielkim wrażeniem wokalnych możliwości Cristiny. Jej glos jest bardzo czysty i ma wielką siłę! Naturalnie Cristina jest również świetną frontmanką.

Co ciekawe, zespół wykonał ‘’Enjoy the silence’’ z repertuaru Depeche Mode. Charakterystyczny, gitarowy motyw zaśpiewała Cristina. Zabrzmiało to naprawdę wspaniale. Licznie zgormadzona w Hali Stulecia publiczność skakała i śpiewała refreny. Na pochwałę zasługiwało dobre, selektywne brzmienie, kapitalna oprawa świetlna i naturalnie sama muzyka. Dla mnie jeden z koncertów wieczoru.

PERGOLA


Po emocjach związanych z Lacuną Coil delikatne dźwięki The Cranberries przyniosły pewne wytchnienie. Niestety na początku koncertu głos Dolores był słabo słyszalny (ginął gdzieś w potoku dźwięków). Na szczęście potem było już znacznie lepiej.

Grupa zagrała swoje największe przeboje z całej kariery. Najbardziej podobały mi się dynamiczne piosenki takie jak: ‘’Animal instinct’’, ‘’Dreams’’, ‘’Promises’’ czy też ‘Salvation.’’ Ballady w stylu ‘’When you’re gone’’, ‘’Ode to my family’’ i wyśpiewane przez fanów ‘’Zombies’’ nieco mnie uśpiły. Może to kwestia dość późnej pory i wielu godzin spędzonych w Rynku? Ogólnie koncert miał swój klimat, który dobrze współtworzyło różnobarwne oświetlenie.

HALA STULECIA


W Hali Stulecia, przed 23.00 na scenę wkroczyli weseli panowie z Dog Eat Dog. Grupa przedstawiła zwariowaną mieszankę rapu i hip hopu z metalicznym hard corem. Sporo było kompozycji ze słynnego debiutu ‘’All Boro kings.’’

Gdy tylko z głośników popłynęło intro, z ujadającymi psami, od razu było wiadomo, co się święci. ‘’Think’’ wypadł niezwykle energetycznie i drapieżnie. Wokalista dwoił się i troił, aby zachęcić publiczność do zabawy. Tej nie trzeba było długo przekonywać. Inna sprawa, że trudno było ustać spokojnie w miejscu przy dźwiękach ‘’Who’s the king?’’, czy też ‘’Rocky’’ (w którym jeden z muzyków udawał samego Sylwestra Stallone).

Mimo upływu wielu lat (‘’All Boro kings’’ został wydany w 1994 roku) muzyka Dog Eat Dog nic nie straciła ze swej mocy i młodzieńczego buntu. Myślę, że sama grupa była pod wrażeniem ciepłej reakcji polskiej publiczności.

Warto było wziąć udział w tym niecodziennym i bogatym muzycznie wydarzeniu. Tym bardziej, że już od wielu lat Gitarowy Rekord Guinnessa obfituje w coraz więcej ciekawych, muzycznych inicjatyw.
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?