facebook


Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Ostatnie artykuły
Koncert zespołu ARMI...
Ściągać czy nie ścią...
,,Będziesz moją pani...
Piractwo fonograficzne
Richard Wright (1943...
Muzyka
Zapraszam do posłuchania naszego utworu "Oddmenout". Utwór zaczyna się od ciszy, zatem proszę o cierpliwość.


Naucz się:
Jak stworzyć fenomen grozy w muzyce

Jak zdać każdy egzamin? Poznaj metody mistrzów

Jak poradzić sobie na egzaminie ze statystyki

Jak napisać merytorycznie dobrą, strukturalnie logiczną i edytorsko piękną pracę dyplomową i ją z sukcesem obronić

Jak nie powtarzać w kółko tych samych błędów w nauce języka angielskiego

W jaki sposób 1000 formuł konwersacyjnych pozwoli Ci opanować język angielski i sprawną komunikację

Angielskie przyimki (prepositions) na 1000 praktycznych przykładach, dzięki którym łatwiej je zapamiętasz

W końcu ktoś po ludzku i zrozumiale wytłumaczył, na czym polega mowa zależna (reported speech) w języku angielskim

Jak zacząć czytać szybciej i więcej, ale nie dłużej!



Baner reklamowy dodatki.odjechani.com.pl





Aktualnie online
Gości online: 3

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 20,154
Najnowszy użytkownik: pcptydit74
Ankieta
Czy chciałbyś aby w serwisie MUZOL powstało forum dyskusyjne?

Tak

Nie

Nie mam zdania

To był z pewnością bardzo ważny dzień dla fanów ostrego rocka, a dokładniej thrash metalu. Oglądanie obok siebie zespołów takich jak Anthrax, Megadeth, Slayer i Metallica to wydarzenie bez precedensu. Warszawskie lotnisko Bemowo na pewno jest dobrym miejscem na organizacje takiej imprezy. To co działo się na scenie można było oglądać na kilku telebimach. Na samym festiwalu było podobno 80.000 osób.

Koncert zaczął się przed 16.00 polskim akcentem w postaci zespołu Behemoth. O tym występie nie mogę nic powiedzieć bo w tym czasie stałem w dużym korku w centrum Warszawy. Może lepszym rozwiązaniem na przyszłość byłoby organizowanie tak wielkich wydarzeń muzycznych w dzień wolny od pracy?
Z relacji innych uczestników dowiedziałem się, że Behemoth zagrał krótki,ale za to bardzo energetyczny set.
Na lotnisko dotarłem o 17.00 kiedy już grał Anthrax. Żałuję,że nie mogłem usłyszeć ''Got the time'' i ,''Caught in the mosh'' które wybrzmiały na początku ich koncertu. Zaskakująco miłym akcentem było wykonanie przez muzyków Anthrax klasycznej już kompozycji ''Heaven and hell'' Black Sabbath z okresu współpracy z nieodżałowanym Dio. Poza tym usłyszeliśmy głównie utwory z ''Among the living'':energetyczny ''Indians'', ''N.F.L'' i na sam koniec występu ''I'm the law''.Pomimo niezłego brzmienia po występie Anthrax został pewien niedosyt. Oczywiście cieszy powrót Joey'a Belladonny,ale jego śpiew pozostawiał jednak trochę do życzenia. Wokalista nie wyciągał już wyższych dźwięków i moim zdaniem nie sprawdził się w typowo Bushowym numerze ''Only''.
Po krótkiej przerwie na scenę przed 18.00 wkroczył Megadeth. Ku mojemu zaskoczeniu muzycy odegrali w całości jeden ze swoich najlepszych albumów sprzed 20 lat - ''Rust in peace''.
Brzmienie lepsze niż na Anthrax, choć nie do końca przekonywał ''miauczący'' wokal Dave'a Mustaine'a.
Największe wrażenie zrobiły na mnie utwory:''Holy wars'', ''Hangar 18'' z niekończącymi się pojedynkami gitarowymi, ''Five magics'' i dynamiczny ''Tornado of souls''.Cieszy powrót Dave'a Elefsona,zdaniem wielu ''właściwego'' basisty Megadeth.
Z innych kompozycji zespół zagrał obłędny ,,Head crusher'' i świetnie przyjęte ''Sweating bullets'' i ''Symphony of destruction'', chóralnie odśpiewany przez fanów. Tutaj głos Mustaine'a już był bardziej przekonywający.Koncert zamknęło ogniste wykonanie ''Peace sells''Występ ogólnie mi się podobał, choć zastanawiam się, czy nie lepiej było zagrać bardziej przekrojowy repertuar, zwłaszcza,ze Megadeth grał niewiele ponad godzinę. Brakowało mi ''Wake up dead'', ''Sleepwalker'' i ''Washington is next''.Ale i tak występ Megadeth można zaliczyć do całkiem udanych.
Około 19.30 na scenę tryumfalnie wkroczył Slayer. Niestety popsuło się brzmienie – w otwierającym koncert ''World painted blood'' z perkusji było słychać tylko stopę, a partie gitar były mało czytelne.W ogóle zauważyłem,że w zależności od tego gdzie się stało to było różnie słychać, co raczej nie świadczy o dobrym nagłośnieniu.
Dalej już było nieco lepiej. Szczególnie podobał mi się mocny i wyrazisty głos Toma Arayi i obłędne solówki Kinga i Hannemana. Zespół zagrał przekrojowy set – z ostatniej płyty usłyszeliśmy jeszcze ''Hate worldwide'' i ''Beauty through order''.
Najlepiej moim zdaniem wypadły utwory: brutalny ''Angel of death'',kończący koncert ''Raining blood'',a także wgniatający w ziemię ''South of heaven'' i ''Mandatory suicide''.Pozytywnym zaskoczeniem były dwie kompozycje z ''Seasons in the abbys'':rozpędzony ''War ensamble'' i posępny ''Dead skin mask''.
Usłyszeliśmy także ''Jihad'', ''Disciple'' i ''God hates us all''.Slayer zagrał godzinny koncert i wzmógł apetyt na główną gwiazdę wieczoru – Metallikę.
Na czterech jeźdźców thrash metalu trzeba było jednak trochę poczekać. Wyszli na scenę o 21.20 po krótkim intro w postaci ''Ecstasy of gold'' Ennio Morricone.

Rozpoczęli mocnym akcentem - ''Creeping death'' skutecznie poderwał wszystkich sympatyków ostrego grania.
Metallica poszła za ciosem i wykonała ''For whom the bell tolls''.
To co od razu rzuciło mi się w uszy to o wiele lepsze i bardziej klarowne brzmienie niż w przypadku poprzednich zespołów. Świetnie wypadł ''Four horseman'' z pamiętnej ''jedynki''.Dla kontrastu i wyciszenia Metallica zagrała ''Fade to black''.Był to z pewnością jeden z najbardziej magicznych momentów tego koncertu! Zaskakujące, że muzycy nie zgrali nic z kontrowersyjnego ''St.Anger'', a z ''Reload'' zabrzmiał jedynie dynamiczny ''Fuel''.Potem wybrzmiały kompozycje z ostatniej płyty – klimatyczny ''That was just your life'' i ''Cyanide''.Z ''Czarnego albumu'' zespół zagrał ultra ciężki ''Sad but true'' i gorąco przyjęty ''Enter sandman'', który zamknął oficjalną część występu. Kapitalnie wypadły ''Welcome home(sanitarium)'' i ''Master of puppets'' ze wspaniałym duetem gitarowym w środkowej części utworu.
To dla mnie też był jeden z mocniejszych punktów tego koncertu.
Ciekawie też Metallica zaprezentowała się w utworze ''All nightmare long''.Zachwycił ''One'' poprzedzony licznymi fajerwerkami na początku kompozycji. Z ''...And justice for all'' usłyszeliśmy jeszcze szybki ''Blackened''.Dla wyciszenia gorącej atmosfery wybrzmiał ''Nothing else matters'' ze świetną solówką Hetfielda. Muzycy byli zaskoczeni gorącym przyjęciem przez polską publiczność i obiecali,że powrócą do nas niebawem.
Na bis Metallica wykonała ''Stone cold crazy'' Queen,rozpędzony ''Hit the lights'' i na sam koniec swój metalowy hymn''Seek and destroy'' .Zespół miał najlepsze brzmienie i oświetlenie,a podczas koncertu często buchały w górę słupy ognia i wystrzeliwały w niebo ognie sztuczne. Warto więc było się wybrać na ten festiwal choćby dla samej Metalliki.
Dla mnie to ważny dzień także ze względów sentymentalnych – mogłem usłyszeć utwory, które odkryłem dobrych kilkanaście lat temu!Był to bez wątpienia jeden z największych i najbardziej pamiętnych koncertów na jakim mi było dane być. Sonisphere Festival z pewnością przejdzie do historii.




Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?